14 marca 2017, 08:42
Wczoraj wyszłam do parczku na łyknięcie świeżego powietrza i nabranie jakiejś kondycji, bo czuję się i jestem do niczego. Nie nakryłam natomiast niczym głowy ijuż dzisiaj rano charczałam, gwizdało mi w piersiach, a z leków - 2 tabletki do ssania na gardło. Jedną zażyłam , a następne muszę zamówić w aptece. Szkoda, bo dziś, gdyby nie przeziębienie - wyszłabym na spacer, gdyż od rana słonko przyświeca i jest fajna, wiosenna pogoda. Nie chcę jednak się doprawić i przesiedzę w chacie, zajmując sięa to: telewizją, a to internetem - wątpię, czy czytaniem.
Tomasz, brat Dorotki - nowo odkrytej kuzynki pisał, pisał, aż ja swoją niewyparzoną gębą - przerwałam tę fascynującą zapowiedź przyjaźni - wywalając na wierzch swoje creda: a to, że nie podoba mi się, kiedy Polak pozostaje na stałe za granicą, a to wyłuszczając swoją antypatię do poprzedniego rządu .... widocznie trafiając na inne gusta i brak właściwego rozeznania co wyczyniała tamta władza i jak starała się wykończyć Rzeczypospolitą. Sami zdrajcy , na czele z eks-premierem - pachołkiem germanów. Pozostał na poprzednim stanowisku w relacji 27:1 , jedynka to nasza kochana premier, która smiała przeciwstawić się 27 zastraszonym europejskim parlamentarzystom, głosującym na tegoż pachołka. Jedynym jego atutem - to spolegliwość wobec niemczurów i umizgiwanie się przed resztą. Obrzydliwy, obślizgły typ razem ze swoją partyjną gwardią.Tak, czy owak - z znanym matematykiem, a moim odnalezionym kuzynem - nie wejdziemy do jednej rzeki i przyjaciółmi się nie staniemy. Mała bieda. Przyzwyczaiłam się do pojedynczej walki z kupą przeciwników. Wojtek M.także. Niesłowny, choć hojny. Wysłałam mu książkę, którą odebrał dopiero po prawie miesiącu, kiedy mu o niej wspomniałam i poleciłam, by ją oddał skoro nie jest nią zainteresowany. Widać dopiero wtedy odebrał i mia ją "przerzucić", jak zapowiedział, a ja mu na to, że ona nie jest do przerzucania a do ew. przeczytania. Nie wiem na co się zdecyduje, bo miał wczoraj zadzwonić, ale, oczywiście tego nie zrobił. DZwoniłam do Bożeny z życzeniami imieninowymi, ale do Kryśki - nie. Skoro ona nie szuka ze mna kontaktu - ja jej nie będę sie przypominać. Mycha wyczuła też pismo nosem, bo kontakt został urwany i od 3 miesięcy do siebie się nie odezwałysmy się. Mocno mnie do siebie zraziła swoim zachowaniem, kiedy u niej byłam zeszłego roku latem. Ignorancja, lekceważenie , histeryczny wyskok - tego tolerować nie zamierzam. Wyszło szydło z worka i pokazała właściwą naturę. Wobec nikogo tak by się nie pokazała. Tylko mnie wolno szkalować, wygadywać niestworzone rzeczy, obrażać. Ale ja mam tego dość. Zrażam wszystkich, bo wydaje się im, że są najmadrzejsi, wszystkowiedzący, a ja ich uważam za zaczadzonych, nie umiejących i nie chcących wyciągać wniosków z faktów, bo oni kłamstwa, fałsz przyjmują jako nawiedzoną prawdę , a ja temu zaprzeczam i głoszę, wg nich, herezje, których nie przyjmują do wiadomości. Nie zamierzam potakiwać, jeśli myślę inaczej, a to prosta droga do wrogości i asymilacji. Niech tak będzie. Nikogo nie potrzebuję.